Hej :)
Wczoraj zrobiłam sobie w końcu body wrapping i, omg, to jest zdecydowanie forma autoagresji. Ale działa! Efekty widać już po pierwszym razie, skóra jest zdecydowanie bardziej napięta i nawet wizualnie mam wrażenie, że było mnie odrobinę mniej. Ale na razie nie próbuję szczotkować się przed, bo pewnie wtedy mocniej piecze, a na razie nie jestem na to gotowa. Gdyby któraś chciała spróbować to mogę wrzucić notkę z dokładnymi radami, w stylu załóż majtki albo stringi, bo piecze wszędzie XD A nawet mój masochizm ma swoje granice ;P
Wczorajszy bilans zatrzymał się na kawie i łyżeczce szpinaku, więc myślę że wyszło około 110 kcal. Dzisiaj planowo 800 kcal, a ponieważ idę do babci to będzie ciężko. To znaczy ja wytrzymam, ale ona mnie będzie non stop namawiać na jedzenie i komentować, że nie można sobie tak wszystkiego odmawiać. Bujaj się babciu, upasłaś Tatę, moją siostrę i mnie, a wypierasz się tego za każdym razem gdy tylko ktoś o tym wspomni.
Do 7 roku życia miałam niedowagę, ale rozwijałam się prawidłowo, po prostu taka była moja uroda, a moja mama mądrze nie pchała we mnie jedzenia gdy już nie byłam głodna. Potem mama wyjechała na 3 miesiące do pracy, a ja zostałam u babci. Przytyłam 9 kg w 3 miesiące - siedmioletnie dziecko, to naprawdę ogromny skok. No i od tamtej pory rozepchany żołądek zaczął domagać się jedzenia, po obiedzie deser, na podwieczorek słodycze, babcia tak nauczyła. Najwięcej ważyłam 84 kg w wieku 16 lat (90 kg w ostatnim miesiącu ciąży nie liczę) i wtedy też pierwszy raz poznałam się z Aną, zrzuciłam te 24 kg i ważyłam 60 kg. Potem było różnie, tyłam i chudłam, cięłam się, ćpałam, jarałam, waga skakała od 74 do 58 kg. Mam zdiagnozowane borderline, ale nie mam ED. To w jaki sposób chudnę jest powiązane po prostu z borderem.
Teraz już nie robię nic z tych rzeczy, dla mojego synka. Została tylko dieta, a ja nie potrafię odchudzać się normalnie. Rzadko też miewam napady, bo wiem że każdy skończy się załamaniem i kilkudniowym-kilkutygodniowym odejściem od diety, a do powrotu i rozpoczęcia od nowa potrzebuję impulsu, na który mogę czekać bardzo długo, podczas gdy kilogramy rosną. Silna wola i motywacja to dziwne rzeczy.
Waga rano pokazała 72,6 kg, ale to dlatego że wczoraj nic nie soliłam i zeszło trochę wody ;)
Trzymajcie się ;*
Uwielbiam Ciebie czytać, bo tak doskonale Cię rozumiem <3 I widzę, że świetnie Ci idzie (choć przyznam za 110 kcal to nawet dla mnie szok ;o) i jesteś mega zmotywowana! Oby tak dalej ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że babcia nie widzi swoich błędów. Czekam na notkę o body wrappingu. Świetny bilans:)
OdpowiedzUsuńNo cóż, babcie takie są. Za ich czasów miłość wyrażało się jedzeniem i tak już im zostało. Nie ma co babci obwiniać ;) Po prostu tak było i trzeba teraz nadrobić co stracone :)
OdpowiedzUsuńA ja poproszę o ten wpis o body wrappingu, chętnie poczytam :D
OdpowiedzUsuńPoza tym bilanse śliczne, oby tak dalej.