Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2021

piętnaście. do przodu.

 Hej :)  Nie piszę już tutaj codziennie, bo przerzuciłam się na Tumblr, więc jeśli któraś z Was ma tam bloga to podajcie nazwę ^^  W sobotę byłam od rana głodna i zjadłam razem 1200 kcal, więc wczoraj zrobiłam sobie dzień bez jedzenia, tylko jedna kawa. Waga pokazuje 69.2 kg, a mam niedługo dostać okres, więc jest super.  Staram się codziennie ćwiczyć z hula hop, chociaż biodra mnie za bardzo bolą i nie daję rady tak długo jakbym chciała. Wczoraj miałam zrobić 50 min, a wytrzymałam tylko 20 min. Trudno, z czasem przestanie boleć to będę cisnęła po godzinie dziennie ;) Po cichu liczę, że gdy schudnę to będę miała więcej energii i wezmę się też za inne ćwiczenia, np rower albo bieganie, jakieś cardio.  Pewnie nikogo to nie interesuje, ale SPARTA POKONAŁA FALUBAZ 63:27!!!!!!🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥 To serio historyczna chwila, jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i jestem pewna, że w tym roku zdobędziemy złoto ❤💛❤💛❤💛 Na 59 kg w ramach motywacji kupię sobie koszulkę Sparty w najmniejs

czternaście. pierwszy cel.

 Hej :D  Waga dzisiaj pokazała 69.8 kg <3 Bardzo się cieszę, zapisałam się do fryzjera na środę i ogólnie czuję się spokojniejsza. Jeszcze 10 kg i zobaczę piątkę z przodu, to niesamowite. A potem ledwie 8 kg, tylko jednocyfrowa liczba kilogramów do zrzucenia. Jakoś ta wymarzona sylwetka już mi się majaczy na horyzoncie i macha przerwą pomiędzy udami ;) Ehh, kiedyś miałam taką przerwę, mam zdjęcia na dowód. Wczoraj zjadłam około 450-500 kcal. Rano kawa z mlekiem (67 kcal), na obiad i kolację sałatka z rukoli i buraków (ok. 200-250 kcal, robiłam dużą porcję też dla mamy i nie jestem w stanie dokładnie wyliczyć), do tego na kolację 1/3 jajka (30 kcal) i pół kromki pumpernikla (100 kcal). I Mały mnie nakarmił kilkoma sztukami makaronu z keczupem, to sobie doliczyłam te 50 kcal. On to mnie w ogóle lubi dokarmiać, ostatnio próbował mi wsadzić do ust gąbeczkę do makijażu, a kiedyś zabrał mojej mamie bułkę z ręki i mi dał do buzi XD  Co ważniejsze zaliczyłam późnym wieczorem pierwszy trenin

trzynaście. hula hop.

 Hej :) Wczorajszy bilans - dwa malutkie kawałki domowej pizzy i mleko migdałowe do kawy. Nie mam pojęcia ile to kalorii, mam wrażenie że miliony. Ale te kawałki były naprawdę bardzo małe, a kiedyś potrafiłam zjeść całą taką pizzę na raz. Waga 70.3 kg. Dzisiaj mało jem i nie mogę tego spieprzyć, żebym mogła jutro umówić się do fryzjera przed imprezą urodzinową XD Obiecałam sobie, że nie zrobię tego wcześniej niż gdy waga pokaże szóstkę z przodu. Na dzień mamy dostałam "od Małego" (prezent zrobiły mama z siostrą) tulipana i filiżankę do kawy. Miłe uczucie <3  I... wymyśliłam dla siebie akceptowalną formę fizycznej aktywności - hula hop. Wczoraj kupiłam używane na początek i próbuję :D Idzie nie tak źle, ale nawet za dzieciaka nie umiałam kręcić, więc myślę że po tygodniu będę już śmigać.  A tak z innej beczki - czy Wy też lubicie mieć zapasy wszystkiego i jeśli coś jest na promocji to wykupujecie pół sklepu? XDDD Wczoraj w Netto dorwałam 45 szt musów owocowych dla dzieci, w

dwanaście. dobry humor.

 Hej :) Jak w tytule powracam z dobrym humorem. Może i jestem stereotypową kobietą, ale pofarbowałam włosy (na czarno jak zwykle, miałam już mega odrost), zrobiłam sobie małe SPA, maseczki, kąpiel i od razu lepsze samopoczucie. Kupiłam też sobie skarpetki z motylkami :D No i Sparta pokonała Leszno 47:43!!! Cheerleaderki żużlowe wyglądają cudownie w swoich kombinezonach, też tak chcę wyglądać.  Przejrzałam społeczność Motylków na Tumblr i nabrałam na nowo motywacji, chociaż teraz bardziej mi się podoba figura skinny fit niż taka typowo skinny. Niestety do tego muszę zacząć naprawdę ćwiczyć po minimum pięć razy w tygodniu. Ratunku, potrzebuję kopniaka, który mnie wystrzeli na księżyc, żeby się do tego zabrać.  Ale wczoraj poszłam na średnio długi spacer jako pierwszy krok do mojej nowej fit stylówki. Dzisiaj pada, więc raczej nie pójdę XD Marzy mi się "trener" na internecie, który będzie mnie cisnął do treningów. I muszę się Wam do czegoś przyznać. Ostatnie parę dni nie liczyła

jedenaście. meh.

 Hej Po pierwsze dietę jako tako trzymam, chociaż zrobiłam sobie ostatnio pieczoną owsiankę. Myślę, że było około 1100-1200 kcal tego dnia. Starałam się nie wyjść poza 1000 kcal, a wczoraj zrobiłam sobie głodówkę. Niestety za mało piję, jestem przed okresem i woda mi się zatrzymuje. Boję się wejść na wagę.  Kupiłam sobie wagę, ale nie działała, okazało się że to złe baterie czy coś. W każdym razie zraziłam się do tej wagi i ją wymieniłam na Huawei AH100, ale też się jeszcze nie ważyłam. Jakoś nabrałam awersji.  Dalej mam problemy z Małym, bo nie chce nic jeść, jeśli nie dostanie słodkiego to może cały dzień jeść bułkę z margaryną. Połowę bułki przez cały dzień. Wczoraj dawałam mu parówkę, jajko, gołąbki i oboje ryczeliśmy podczas prób nakarmienia go. Nic nie zjadł oprócz tej cholernej bułki i mleka z piersi. Dzisiaj się pokłóciłam z babcią, bo powiedziała że to moja wina i to ja doprowadziłam dziecko do takiego stanu. A jeśli on chce jeść tylko słodkie to mam mu dawać słodkie, bo go za

dziesięć. waga.

 Hej :) Wczorajszy bilans: 580/600 kcal, bardzo dobrze. Z rana jak zwykle kawa (szkoda mi tych 100 kcal, ale naprawdę kocham tą kawę po obudzeniu i jestem po niej najedzona), na obiad szpinak ze śmietaną z Lidla 250 kcal, odrobina zupy pomidorowej - policzyłam sobie 50 kcal, na kolację dwa jajka sadzone z mikrofali z pomidorkami 170 kcal. Dużo soliłam i czułam różnicę, że mało sikam.  Chyba psuje mi się waga. Rano pokazała najpierw 72.1 kg, potem 72.5 kg, a po tym jak wypiłam 0.66 l wody to 73.8 kg. Mama wchodziła trzy razy pod rząd i miała nawet 2.5 kg różnicy w pomiarach. Wiem, że to zależy od powierzchni na której stoi, ale nie ruszałyśmy jej. Wtf, wago? Jak mogę Ci ufać? XD  Muszę poszukać nowej, dobrej wagi. Jak macie coś do polecenia to bardzo proszę :) Poza tym złapałam lekkiego doła. Założyłam obcisłe spodnie, pooglądałam się w lustrze i jest źle. Monstrualne uda, zwisający brzuch, guziki prawie się same rozpinają, ramiona wielkie jak u zawodnika sumo. Ja chcę być już szczupła!

dziewięć. drobiazgi.

 Hej :) Zrobiłam osobny wpis z opisem body wrappingu, gdyby ktoś przypadkiem na niego trafił to nie wpadnie od razu na moje bilanse :p Zainteresowane odsyłam do poprzedniej notki.  Kupiłam sobie wczoraj piękny skórzany pasek w kolorze bordowym z klamrą rosegold. Rozmiar S, ale się dopinam <ledwo> XD Nie jest mi jeszcze potrzebny, ale to taka dobra wróżba na przyszłość, no i był na promocji ;) Postanowiłam zrobić sobie pomniejsze cele i za każdy z nich kupować jakiś drobiazg, na który mi było szkoda kasy. Na przykład żelową opaskę na oczy z koalą (mam już jedną i mi niepotrzebna druga), balsam do ust z Kotem z Cheshire, smyczkę ze Sparty (jedną zgubiłam po pijaku w jeziorze, a drugą zajebał mi eks). Teraz gdy zobaczę szóstkę z przodu pójdę do fryzjera :D  Waga wyjściowa 78 kg I - 69 kg II - 64 kg III - 59 kg IV - 56 kg  V - 54 kg VI - 52 kg- FINAŁ Może do końca roku mi się uda? Na 52 kg chciałabym zrobić sobie tatuaż, bo ostatni miałam jakieś 3 lata temu i tęsknię - to uzależnia.

BODY WRAPPING

Body wrapping p olega na nałożeniu serum ujędrniająco-wyszczuplającego na wybrane partie ciała, a następnie zawinięciu się w folię stretchową i poleżeniu tak pod kołdrą. Brzmi prosto, ale naprawdę lepiej się przygotować ;)  Po pierwsze serum może być rozgrzewające albo chłodzące. Nie powiem czy jest jakaś różnica w efektach, bo nie mogłam znieść serum chłodzącego i zmyłam je minutę po nałożeniu, a potem długo leżałam w gorącej wodzie XD  Po drugie serum DZIAŁA. I to tak działa, że czujecie je całym ciałem, macie dreszcze, gęsią skórkę, a tam gdzie posmarowałyście wrażenie jakbyście płonęły.  Przed smarowaniem, trzeba przygotować stanowisko ;) To znaczy przykryć kanapę starym prześcieradłem, przygotować kołdrę, coś do czytania albo słuchania muzyki (pierwszy raz raczej nie będziecie w stanie skupić się na pracy na komputerze) i zimne picie. To ważne, bo w trakcie naprawdę bardzo chce się pić, dobrze jest mieć ze sobą nawet litr wody. Rozbieramy się do majtek, a jeśli masz Twoje piersi

osiem. trochę historii.

 Hej :)  Wczoraj zrobiłam sobie w końcu body wrapping i, omg, to jest zdecydowanie forma autoagresji. Ale działa! Efekty widać już po pierwszym razie, skóra jest zdecydowanie bardziej napięta i nawet wizualnie mam wrażenie, że było mnie odrobinę mniej. Ale na razie nie próbuję szczotkować się przed, bo pewnie wtedy mocniej piecze, a na razie nie jestem na to gotowa. Gdyby któraś chciała spróbować to mogę wrzucić notkę z dokładnymi radami, w stylu załóż majtki albo stringi, bo piecze wszędzie XD A nawet mój masochizm ma swoje granice ;P Wczorajszy bilans zatrzymał się na kawie i łyżeczce szpinaku, więc myślę że wyszło około 110 kcal. Dzisiaj planowo 800 kcal, a ponieważ idę do babci to będzie ciężko. To znaczy ja wytrzymam, ale ona mnie będzie non stop namawiać na jedzenie i komentować, że nie można sobie tak wszystkiego odmawiać. Bujaj się babciu, upasłaś Tatę, moją siostrę i mnie, a wypierasz się tego za każdym razem gdy tylko ktoś o tym wspomni.  Do 7 roku życia miałam niedowagę, ale

siedem. małe kroczki.

 Hej :)  Wczorajszy bilans - rosół na piersi z kurczaka bez mięsa i makaronu, za to z warzywami ok. 100 kcal, na kolację pulpety drobiowe z kaszą kus kus i sałatką z rukoli i pomidorów w sosie musztardowym 400 kcal. Razem 500 kcal na 1000 :) Kocham ten sos, więc podaję przepis: łyżeczka 10g cukru (lepszy byłby miód, ale nie mogę go jeść, więc zastępuję cukrem), łyżeczka musztardy delikatesowej, łyżeczka musztardy rosyjskiej (fajnie podbija smak, ale jest bardzo ostra) (razem 50g musztardy), trochę soku z cytryny, woda. Oczywiście można dodać łyżkę oliwy, ale po co sobie zwiększać kalorie ;) Na takie proporcje wychodzi 90-100 kcal. Pulpety też mi wyszły bardzo dobre, sztuka tylko 38 kcal. Mięso mielone z piersi z kurczaka 400g, jedno jajko, 20g kaszy manny, przyprawy - ja dałam sól i natkę pietruszki. Wymieszać wszystko i odstawić na około pół godziny, żeby kasza manna trochę napęczniała. Następnie odmierzać po 30g i wrzucać po kolei na wrzącą wodę z łyżeczką soli (można też wkroić troc

sześć. nie jest źle.

 Hej :) Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Po pierwsze wczoraj wróciłam do domu <3 Mały szczęśliwy aż lata nad ziemią, a ja razem z nim. Zapalenie płuc wyleczone, ale wykryli anemię, którą będziemy leczyć zapewne kilka miesięcy. Muszę ogarnąć przepisy dla dzieci, które on zje, bo byłby w pełni szczęśliwy żyjąc tylko na bułkach i racuszkach. Ale to później. W czwartek popłynęłam, przyznaję. Rano kawa, potem dwa pulpety drobiowe z marchewką, około 1/3 jogurtu kokosowego i babeczka czekoladowa na pół z Małym. To były jego urodziny. Myślę, że razem wyszło ponad 1000 kcal jak nie lepiej. W piątek już nie piłam kawy, zjadłam na dwa razy pierś z kurczaka ok. 170g, trochę ziemniaków i warzywa gotowane marchewka z selerem. Do tego pół kiwi i pół grejpfruta. Razem około 500 kcal, ale trudno policzyć bez wagi. Za to NIE ZJADŁAM smażonej w płatkach kukurydzianych piersi z kurczaka i jajecznicy z bułką. Dzisiaj zobaczę. Wracam do liczenia kalorii z wagą i cieszę się, bo czuję się z tym bezpie

pięć. trochę zawaliłam.

 Hej :) Z Małym nie jest źle, ale zobaczymy kiedy wyjdziemy, bo na razie się nie zanosi. Liczę na poniedziałek.  Miałam być tylko na kawie, ale się złamałam i zjadłam późny obiad - ziemniaki, marchewka gotowana i dwa pulpety. Kawa 150 kcal, obiad około 600 kcal (wzięłam wartości na oko, nie mam tutaj jak policzyć). Razem 750 kcal, więc jakiejś mega tragedii nie ma, ale limit przekroczony i dzień niezaliczony. Mam jeszcze jeden słoik marchewki i pulpety, nie wiem czy je dzisiaj zjem.  Jestem zła, ale wszyscy mi przynoszą jedzenie! Rodzinie mówię, że jem tutaj obiady, kucharkom mówię, że obiady mi przynosi rodzina, a i tak obie strony mi przynoszą jedzenie. Prosiłam, ale podobno muszę dostawać obiady ze szpitala. Potem mi jest głupio i źle się czuję jak przychodzi personel i zabiera pełny talerz, pytają się mnie dlaczego nie zjadłam. A ja za każdym razem mówiłam, że nie chcę! Nie lubię wyrzucać jedzenia, ale co mam zrobić? Nie będę jadła, bo jak się złamię to całe rozpoczęcie diety pójdz

cztery. chwilowa zmiana planów.

 Hej, dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim postem. Dla wyjaśnienia - Mały jest synem mojego eks, ale nie jest zapisany w papierach i się nim zupełnie nie interesuje. To była moja decyzja, bo on jest nieodpowiedzialnym frajerem i po prostu nie chcę żeby miał jakieś prawa. Jestem bardzo głupia, że go kocham i w sumie koniec tematu.  Dla drugiego wyjaśnienia - wczoraj nie pisałam, bo Mały po wizycie kontrolnej u lekarza poszedł do szpitala, ma zapalenie płuc. Na szczęście "niegroźne", nie przechodzi na serce. Jestem totalnie rozbita i mi go tak szkoda, że ryczałam z żalu, że znowu (po raz trzeci) jest w szpitalu i te wszystkie badania, test na covid, prześwietlenie płuc, wenflon, pobieranie krwi, obcy ludzie, obce miejsce. A jutro ma pierwsze urodziny. Teraz śpi, więc zaraz poczytam Wasze blogi, ale naprawdę nie mam siły na pisanie motywacyjnych komentarzy, przepraszam.  Wczorajszy bilans to Black Zero plus warzywa na patelnię 300g z gotowanym kurczakiem 110g, czyli wyszło

trzy. moja motywacja.

 Co jest dla mnie motywacją do osiągnięcia wymarzonej wagi? Oczywiście chcę dobrze wyglądać. Być lekka jak piórko, przejść kilka kilometrów i nie sapać jak lokomotywa, chcę kupować małe ubrania i najeść się połową porcji, a nie brać dokładkę. Chcę, żeby mój synek nie musiał się wstydzić spasionej mamy. Chcę z nim biegać, skakać razem, jeździć na rowerze, chodzić na basen i po górach. Ale co mi tak naprawdę dało kopniaka... tydzień temu po 8 miesiącach odezwał się do mnie eks. Nie wiem co chciał, zadzwonił w nocy jak spałam, potem go zablokowałam. Ale gdy sobie wyobraziłam co by było gdyby mnie teraz zobaczył - gruba świnia, bez makijażu, za to z obrzydliwymi wypryskami na całej twarzy i ze sflaczałym ciałem. Nie ma opcji! To przez jego zachowanie przytyłam aż tyle, bo zajadałam stres. Teraz niezamierzenie dał mi impuls do wyglądania jeszcze lepiej niż wtedy kiedy byliśmy razem.  Może się już nigdy nie spotkamy. Jednak gdyby to nastąpiło (a prawdopodobnie jeszcze się kiedyś zobaczymy, ł

dwa. plan!

  rano Znalazłam plan na siebie, wymyśliłam. Po pierwsze dieta, wskaźnik kalorii na tydzień.  1000 - 800 - 600 - 100 - 600 - 800 - 1000  I powtórka. Jeśli zacznę w niedzielę (czyli dzisiaj) to 1000 kcal przypadnie mi na weekend.  Po drugie ćwiczenia - od poniedziałku do piątku seria ćwiczeń na brzuch lub pośladki. Może być króciutka, nawet 10 min. Codziennie spacer z wózkiem i Małym (chyba że będzie chory, marudny, albo w inny sposób to utrudni; aktualnie jest chory na zapalenie oskrzeli, więc nie wiem kiedy zacznę).  Po trzecie body wrapping. Co drugi-trzeci dzień, ale żeby zacząć muszę pojechać do hurtowni w mieście obok i kupić serum rozgrzewające. Przed zawinięciem masaż na sucho, a codziennie podczas mycia peeling solno-kawowy (ale też bez spiny, jeśli będę musiała się szybko umyć to nic się nie stanie).  Pomiary - co dwa tygodnie mierzenie obwodów, waga kiedy tylko chcę, ale minimum raz w tygodniu. wieczorem Z jedzeniem poszło dobrze, mój bilans: - na śniadanie jak zwykle kawa 2

jeden. oczyszczenie.

 Hej, Motylki Zastanawiam się co robić, jaką dietę wybrać i jak szybko chudnąć. Mój brzuch to nieśmieszny żart, obwisła galaretka poprzecinana starymi rozstępami. Jest obrzydliwy i ogromny, i chciałabym się go jak najszybciej pozbyć... ale mam spore obawy, że zostanie mi taki luźny płat skóry jeśli nie podejdę do tego odpowiednio. Nad dietą jeszcze myślę, na razie utrzymuję bilanse poniżej 1000 kcal. Znalazłam 10 min ćwiczenia na brzuch i codziennie chcę je zrobić.  Tak, wczoraj nie robiłam. Za bilans wyszedł poniżej 300 kcal: dwie kawy energetyk zero. Zaczęłam odgruzowywać pokój, zrobiłam wielkie pranie. Mam tak dużo ubrań, że nie wiem jak je zmieszczę w szafie, ale szkoda mi wyrzucać.  Dzisiaj kontynuuję porządek w szafkach i nie mam litości dla starych rzeczy - pozbywam się i koniec!  Muszę więcej poczytać o ujędrnianiu brzucha. W sumie kiedyś stosowałam body wrapping i pamiętam, że było warto. Bolało, w chuj bolało (serum rozgrzewające) - ale było warto. Do tego peeling z kawy i mo

zero. kolejny start

 Wróciłam, chociaż pewnie żaden znajomy Motylek tutaj nie wpadnie. Z nowym blogiem - pamiętnikiem, w którym będę zapisywać jak gubię kilogramy. Moja droga była długa, kręta, pełna wzlotów i upadków, a dzisiaj jestem zupełnie inną osobą niż sześć lat temu, gdy ją zaczynałam po raz pierwszy. Jestem zupełnie inną osobą niż cztery lata temu, gdy ją zaczynałam po raz drugi. Hej, jestem Roxanne. Mam 23 lata, rok po ciąży ważę 78 kg. Mój cel to 52 kg, czyli czeka mnie 26 kg do zrzucenia. Jakby się zastanowić to w sumie nie aż tak dużo - może do końca roku mi się uda? Jeśli będę chudła 1 kg na tydzień. Mam pełno ubrań sprzed ciąży w rozmiarze S, które leżą na górnej półce w szafie i czekają już prawie dwa lata.  Moje marzenie? Chciałabym za rok być na meczu Sparty w krótkich spodenkach i najmniejszej koszulce, a wyglądać tak zajebiście jak nigdy w życiu.  Dieta to dla mnie nie problem, ale... gorzej z ćwiczeniami. Nienawidzę treningów, nienawidzę wysiłku fizycznego i nienawidzę myśli, że muszę