Hej <3
Wczorajszy bilans wyniósł około 640 kcal, a najadłam się po czubek głowy i po obiedzie o 15 już nic nie zjadłam, jak nigdy. Rano kawa + 1/3 skyra (są nowe smaki, agrest z mirabelką wymiata <3), na obiad moje fit pulpety z młodymi ziemniaczkami i surówką z kapusty. Napchałam się tą surówką, a jak obliczyłam 1.5 kg miało 700 kcal, więc na tyle ile zjadłam policzyłam ją sobie jako 200 kcal. Do tego wieczorem jeszcze kręciłam 50 min hula hop i prawie nie spadało. To był dobry dzień :D
Dzisiaj razem z Li Lak i Fat Pig robimy sobie fasta :D W moim przypadku oczywiście to liquid fast, bo bez kofeiny nie przeżyję XD
TIGGER WARNING: krytykowanie otyłości
Przyznam się Wam, że poza thinspiracjami przeglądam też fatspiracje. Otyłe kobiety, które są szczęśliwe same ze sobą i to jest okej, ale... ja nie chcę tak wyglądać! Obok chudziutkich nóg i płaskich brzuchów mam zapisane na telefonie również zdjęcia grubych osób. Przeglądam tik toka z hasztagiem #bodypositive i mam takie bleee, nie będziesz taka jak one! (Trochę mam wyrzuty sumienia, że w ten sposób oceniam te kobiety i traktuję je jako hamulec przed jedzeniem.) Część z nich nawet obserwuję, żeby pojawiały mi się w dc, jak się dostanie w oczy takim trzęsącym się tłuszczem to od razu odechciewa się jeść. Kilka lat temu ten ruch nie był tak rozpowszechniony i żeby znaleźć fatspiracje musiałam się naszukać, miałam kilka obrazków w telefonie i je przeglądałam co kilka dni, słuchałam też piosenki "Wisi bęben". Dzisiaj wystarczy wejść na insta albo tik toka i jest więcej grubych dziewczyn niż tych skinny. Staram się to rozumieć i być otwarta, na żywo nigdy nie przekreślam osoby przez jej wagę, moja siostra i mama są otyłe, a bardzo je kocham. Sama jestem jeszcze bardzo gruba i nie mogę na siebie patrzeć, to nie jest tak, że nie widzę swojego tłuszczu (widzę i też mnie obrzydza). Ale to:
Nie jest piękne ani seksowne, fuj.
Muszę ćwiczyć, muszę mało jeść, muszę robić body wrapping, żeby mieć piękne ciało i być zadowolona ze swojego odbicia w lustrze. Wyglądać tak
A nie tak
Dlatego stawiam sobie wyzwanie - codziennie minimum pół godziny ćwiczeń. Hula hop, orbitrek albo jakieś brzuszki, ale minimum pół godziny. Chcę patrzeć na siebie bez obrzydzenia.
chciałabym móc powiedzieć po zjedzeniu 600 kcal że się najadłam ;p
OdpowiedzUsuńwyzwanie z ćwiczeniami bardzo dobre :) powodzenia!
O, też już czuję sytość po tylu kcal. I jak mam być szczera to tak samo postrzegam osoby otyłe te z fotek w necie. Akceptacja siebie to jedno, ale szczycenie się otyłością i okłamywanie samej siebie, że to jest seksowne? Nie...
OdpowiedzUsuńProwadzę dosyć dziwny tryb życia - aktualnie pracuję i w dzień w nocy (ale nocy więcej), więc na przykład dzisiaj obudziłam się o 2 w nocy i stąd o 6 miałam już zaliczone bieganie. Za to o 9 spałam i to aż do 15. :) Budzę się kiedy chcę i śpię też kiedy chcę. Stąd może wynikać zmęczenie, ale zmęczona jestem odkąd pamiętam - jeszcze przed lekami, dietami i wszystkim.
OdpowiedzUsuńJeżeli takie podejście do ciała motywuje Cię do zdrowego odżywiania i ćwiczeń to spoko, możesz być bardzo szczupła, ale dbaj, żeby to nie poszło w "złą" stronę i nie odbiło się na zdrowiu. I daj przepis na pulpety. :)
Bardzo motywujący post !! Osobiście nie mam nic do body positiv bo podobają mi się rożne kobiety i te mega chude i te atletyczne kulturystki a nawet takie z odrobinką ciałka, poza oczywiście przypadkami skrajnych zaniedbań zdrowia, jak na tych zdjęciach. W dzisiejszym społeczeństwie (tym normalnym na co dzień, a nie w "netach") trzeba się niestety spowiadać z tego że jest się szczupłym i najlepsze że zwracają ci uwagę otyłe kobiety które mówią "jesteś za chuda" albo "wyglądasz niezdrowo" "dlaczego nie jesz" "masz za chudą twarz" itp. What the fuck? :D
OdpowiedzUsuńWypowiem się jako osoba otyła. Początkowe założenia body positivity były ok. Nikt nie jest doskonały. Ktoś jest grubszy, ktoś wychudzony. Inny ma blizny np po trądziku albo łuszczyce. Nie powinniśmy nienawidzić siebie. Ale to co się od jakiegoś czasu wyprawia to... ja pierdole. Inaczej powiedzieć nie można. Akceptacja siebie zmieniła się w gloryfikację otyłości i głupie wypowiedzi fat aktywistek. Np Tess Holliday twierdzi, że ważąc 300 lbs jest zdrowa i fit. Nie kurwa, nie jest. Inna pani porównała odchudzanie dzieci z nadwagą do... wykorzystywania seksualnego a trenerów personalnych do nazistów. Jeśli ktoś się z nimi nie zgadza w 100% to od razu jest fatfobem. Ostatnio sporo o tym oglądałam na anglojęzycznym YT. Nawet miałam robić o tym post ale mnie ubiegłaś :) Tylko mały procent tych kobiet jest otyła z powodu choroby. Większość je po prostu za dużo. Same siebie okłamują a ten ruch utwierdza je w tym, że wszystko z nimi ok. To tylko zły, fatfobiczny świat ciągle kłamie, że otyłość zagraża zdrowiu i życiu... To moje zdanie...
OdpowiedzUsuń