Hej ❤️
Wczorajszy bilans:
śniadanie: dwie kromki chrupkiego pieczywa, pasta z makreli, skyr mango-marakuja 412 kcal
kolacja: pieczone ziemniaki, pieczony kalafior, domowy batonik twarogowy ok. 600-700 kcal
razem: ok 1100 kcal
ćwiczenia: symboliczne 10 min na hula hop
waga: 68.7 kg
Waga mi podskoczyła, bo po prostu zjadłam i to sporo słonego plus jestem przed okresem. Wczoraj byłam od rana głodna, dlatego wyjątkowo pojawia się śniadanie. Dzisiaj jem dopiero o 17, bo miałam zjeść obiad u babci, ale nawaliła smalcu do ziemniaków, więc XD Jeszcze się na mnie obraziła, że nie chcę jeść.
W ogóle mam takie... obrzydzenie do jedzenia. Już znowu jestem głodna, ale nie chcę jeść niezdrowego jedzenia, tłuszczów zwierzęcych, mąki pszennej, itp. Chciałabym dużo warzyw, nabiał, tłuszcze roślinne, chude mięso, owoce. Takie wiecie - that girl.
Dobija mnie słońce za oknem, bo tworzy złudzenie ciepłej pogody, a cały czas jest zimno. Czekam na wiosnę, bo zamarznę. Chyba sobie kupię hiacynty, żeby czekały razem ze mną, to takie wiosenne kwiaty 🌷🌱 Siostra mi powiedziała, że po weekendzie ma być ciepłej. OBY. Dzisiaj byliśmy karmić kaczki w parku to było już minimalnie cieplej niż w tygodniu.
Trzymajcie się 😘
Komentarze
Prześlij komentarz